Wróciłam dziś w nocy z tyloma wspomnieniami, że połowy już nie pamiętam ;) Masą nowych znajomości i niemożliwymi wręcz pokładami pozytywnej energii. Przytuliło mnie tyle obcych osób, że przez cały rok tego nie wyrównam, a piątkę przybiłam z niepoliczalną ilością ;)
Udało się również wspólne blogerskie śniadanie, ale o tym w osobnej notce- tutaj!
Śniadania były, ale o tym na końcu, a tu mam dla Was małą fotorelację :)
Niestety nie mam żadnych nadających się zdjęć z koncertu Anthrax, a żałuję, bo to chyba jeden z moich najlepszych koncertów ever!
Po nie takiej znowu ciężkiej podróży
Obowiązkowe pierwsze nocne zwiedzanie pola
Poranne spacery wzdłuż pasażu (kiedy jeszcze dało się tamtędy chodzić)
I po górce ASP
Nie obeszło się oczywiście bez gry we flanki
I markerowych tatuaży
Oprócz śniadań raczyłam się pysznym wegańskim (i dość dziwnym) jedzeniem od Kryszny
Przed koncertami czas upływał na warsztatach- tu tych genialnych z Piotrem Bukartykiem
Odświeżyłam zapomniane licealne hobby, czyli poiki
A w upalne dni koledzy uraczyli 10l wody wylanymi na głowę, przez co spędziłam popołudnie w chłodnych mokrych ciuchach ;)
I oczywiście przedwyjazdowy smuteczek, że czas tak szybko zleciał, a teraz trzeba czekać cały rok.
Śniadania sklecane były z tego, co udało się kupić w polowym Lidlu, ale i tak smakowały na tym polu wybitnie :)
Banan, kajzerka z makiem i mleko waniliowe.
Croissant z bananem i dżemem porzeczkowym.
Musli z mlekiem i ciasteczka Oreo.
Bułka z kiełbaską, serem i pomidorem, batonik musli.
super, świetnie spędziłaś ten czas :) jak to fajnie jest mieć towarzystwo... i nawet śniadania w takim miejscu mimo iż najprostsze smakują bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńfajne wspomnienia.
Asa zazdroszcze !!
OdpowiedzUsuńO rany, jak ja ci zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńFajna relacja :)
ha też byłam! :) ostatnie zdjęcie tak bardzo niedaleko mojej wioski!
OdpowiedzUsuń