Miałyśmy się umówić na to śniadanie wcześniej, niż w ostatni dzień festiwalu (czyli sobotę), ale ja nie mogłam się rano ogarnąć na odpowiednią godzinę... ;) Grunt, że się udało.
Spotkałyśmy się w umówionym miejscu, mały spacer kawałek poza teren festiwalu z myślą o zjedzeniu naleśników z budki... Budka była zamknięta, a na pytanie do Pana przyrządzającego bigos w wielkim kotle, kiedy będzie czynne, usłyszałam: "Nie wiem... kolega jeszcze śpi" ;)
Udało się jednak zjeść gofry. Raczyłyśmy się poza tym (za wyjątkiem Sylwii) zimnym piwkiem z sokiem, żaden inny zimny napój niestety nie był dostępny ;)
Czas upłynął oczywiście na wymianie festwialowych wrażeń, a ja strasznie żałuję, że jesteśmy z tak oddalonych zakątków Polski, bo ciężko będzie o rychłe spotkanie ;)
Gofr z bitą śmietaną i owocami.
Belgian waffle with whipped cream and fruits.
Mini relację z całego festiwalu i resztę śniadań znajdziecie w osobnym poście- klik! :)
czadowo, że udało Wam się spotkać :):):)!
OdpowiedzUsuńNo to fajnie Wam sie udało :)
OdpowiedzUsuńNo i nie wątpię, że bawiłyście się genialnie, laski :P
OdpowiedzUsuńFajne spotkano <3
OdpowiedzUsuńo, jakie fajne spotkanie :)
OdpowiedzUsuńtez moglam tam z Wami byc ;(
OdpowiedzUsuńzazdroszcze, ale za rok ;D
Nie ma naleśników, ale są gofry :) Fajne, wspólne śniadanko ;D
OdpowiedzUsuń