poniedziałek, 30 września 2013

506. Wybitnie zdrowy koktajl

Taki koktajl zamówiłam niedawno w Shakewave, pod nazwą Seler Jego Nać i od razu skradł moje serce- zaskakująco (!) pyszny, orzeźwiający, kwaskowaty, lekki i aż czuć w nim zdrowie ;)

Koktajl- jabłka, seler naciowy, sok z cytryny, imbir, babcina babka z kakao, kawałeczek sernika.
Cocktail- apples, celery, lemon juice, ginger, grandma's cake with cocoa, a little piece of cheesecake.

niedziela, 29 września 2013

505. Niedziela


Kanapka z serkiem i powidłami / kiełbasą i warzywami, jajko na miękko.
Bread with creamy cheese and plum jam / a ham and vegetables, soft-boiled egg.

czwartek, 26 września 2013

503. Parfait

To iście jesienne śniadanie przygotowałam wg przepisu mani179- klik!
Oprócz tego, jak jest pyszne ma jeszcze dwie niebywałe zalety: przygotowałam je wczoraj po południu, więc mogłam zrobić zdjęcie jeszcze za dnia... a rano przed pracą pospać chwilę dłużej, wszak śniadanie tylko czeka na wyjęcie z lodówki! :)

Parfait: jabłka duszone z rodzynkami i cynamonem, owsianka z jogurtem i orzechy włoskie.
Parfait: apples stewed with raisins and cinnamon, oatmeal with joghurt and nuts.


502. Słoiczki.

Jęczmienianka z budyniem waniliowym i kiwi w słoiczku po maśle orzechowym i macadamia.
Porridge with vanilla custard powder and a kiwi in peanut and macadamia butter jars.

środa, 25 września 2013

501. Płatki z Marks&Spencer.

Do Marks&Spencer chodzę z dwóch powodów: po zakup masła orzechowego, którego żadne inne jeszcze nie zdołało mi zastąpić i... żeby zobaczyć, czy przypadkiem jakiemuś produktowi nie kończy się termin ważności i nie ma naklejonej żółtej naklejki z bardzo niską ceną...;) Tak właśnie było tym razem.


Płatki jabłkowo-cynamonowe z gorącym mlekiem.
Apple Cinnamon flakes with hot milk.

wtorek, 24 września 2013

500. Gofry z domowymi powidłami.

Genialne, naprawdę genialne babcine powidła, smażone z miodem i cynamonem, co nadało im niesamowitego aromatu...

Gofry sernikowe z babcinymi powidłami śliwkowymi.
Cheesecake waffles with my grandma's plum jam.

poniedziałek, 23 września 2013

499. Owsianka.

Dzisiejsze śniadanie było zainspirowane wpisem slyvvii, wszak gdy jakaś owsianka zostaje nazwana mistrzowską, to przecież trzeba jej spróbować... I tylko niezbyt lubiane przeze mnie nerkowce zmieniłam na uwielbiony kokos.

Owsianka z kaszką manną, bananem, cynamonem, miodem, masłem i wiórkami kokosowymi.
Oatmeal with semolina, a banana, cinnamon, honey, butter and dessicated coconut.


niedziela, 22 września 2013

498. Misz masz

Wieczór w pubie, z całym stosem schoko bonsów, a poranek z wiecznym niezdecydowaniem, co zjeść na śniadanie..

Tosty z serem, szynką i pomidorem, pół grejpfruta, kakao.
Cheese, a ham and a tomato sandwiches, half a grapefruit and a cocoa.

piątek, 20 września 2013

496. Gofry i fotka z maratonu :)

Dżemik z tych gofrów był tak kwaśny, że musiałam dodać miodu... ;)

Gofry z serkiem, miodem i domowym dżemem porzeczkowym.
Waffles with creamy cheese, a honey and home-made currant jam.

A tu znaleziona przeze mnie w internecie fotka z maratonu, na której widać jak (pomimo lejącego deszczu i chlupania w butach) pozytywne było to dla mnie przeżycie! :)

czwartek, 19 września 2013

495. Na szybko.

Dziś trochę później... Już jasno! ;)

Kanapka z jajkiem i pomidorem, płatki fitness z ciepłym mlekiem.
Egg tomato sandwich, fitness cereals with warm milk.

środa, 18 września 2013

494. Tosty na słodko.

Cynamonowe tosty francuskie z bananem i masłem orzechowym.
Cinnamon french toasts with a banana and peanut butter.

poniedziałek, 16 września 2013

492. Owsianka.

Kiedy poranki stają się ciemne, prowadzenie tego bloga lekko mnie dobija ;))

Owsianka z mlekiem sojowym, masłem orzechowym i brzoskwinią.
Oatmeal with soy milk, peanut butter and a peach.

niedziela, 15 września 2013

491. XXXI Wrocław Maraton, udało się! :)


Niewielu z Was wiedziało o tym, że dziś biegłam maraton, więc o to Wam oświadczam, że biegłam i udało mi się nawet dotrzeć do mety ;) Niestety, postawionego celu nie udało mi się zrealizować, ale i tak jestem z siebie dumna! :)
Na bieg zapisałam się już w marcu, co poskutkowało stosunkowo niskim, 354 numerkiem na liście startowej. Od kwietnia stopniowo realizowałam długi plan treningowy (niestety, z przerwami na Woodstock i ostatnio Dolomity oraz jeszcze kilkoma nieplanowanymi). Że dam radę pokonać ten dystans, byłam przekonana po najdłuższym, 30 km treningu w sierpniu, ale nadal, żeby nie zapeszyć, wolałam nie rozgłaszać informacji o swoim starcie ;)
Co do organizacji, nie mam nic do zarzucenia, nie napotkałam żadnych problemów. Wszystko przebiegło sprawnie, pakiet startowy odebrałam już w piątek bez kolejek. Trasa była świetnie oznakowana i punkty odżywiania (rozmieszczone co około 2,5 km, począwszy od piątego) dobrze oznakowane. Skorzystałam z większości z nich, początkowo piłam izotonik, później zaczęłam jeść banany i cukier, na koniec odpuściłam i chwytałam tylko wodę, bo już mdliło mnie z przecukrzenia ;)
Pogoda nie była zbyt łaskawa, choć przez pierwsze 5 kilometrów biegło się świetnie- duże zachmurzenie i chłodek. Po tym do tego doszła mżawka, która w okolicach 8 kilometra przerodziła się w regularny deszcz, nieodpuszczający przez następne 15 km. W rezultacie byłam cała mokra, w butach dosłownie mi chlupało i nieco zmarzłam, ale organizm po jakimś czasie chyba się dostosował i przestało mi to doskwierać. Jeszcze przed połówką były 3 podbiegi na wiaduktach, ale biegło mi się świetnie, stałym tempem, w towarzystwie chłopaka z mojej uczelni, którego uczepiłam się już na początku i biegliśmy, co prawda bez słowa, ale ramię w ramię przez wiele kilometrów ;) Rozłączyliśmy się na około 25 kilometrze, bo kolega musiał zwolnić, a do mnie niedługo później dołączyła gadatliwa dziewczyna na kilka kilometrów ;) Schody zaczęły się tak naprawdę w okolicach 33 km, kiedy zaczęłam czuć ostry, pogłębiający się ból w kolanie. Resztę dystansu pokonałam marszobiegiem, z tym, że wraz z postępującym kilometrażem, coraz dłuższe odcinki musiałam iść, a kolano coraz mniej pozwalało mi biec. Na tym ostatnim etapie, znowu w sportowych okolicznościach, spotkałam Emmę ;) Ostatnie 2 kilometry już lekko kuśtykałam, ale zmusiłam się do przebiegnięcia, a nie przejścia przez metę ;) Tu muszę dodać, że uratował mnie pan, który z kontuzją uda też musiał się zdecydować na marszobieg i mocno mnie mobilizował.
Ostatecznie na metę dotarłam z czasem 5:10:00, z którego niespecjalnie jestem zadowolona, no ale będzie co poprawiać za rok.


Od 3 dni jadłam bardzo energetycznie i węglowodanowo, dzisiejsze śniadanie nie mogło być inne ;)
Nietypowa niedziela- z goframi zamiast jajek i pobudką o 6 rano...
Gofry z masłem orzechowym, Nutellą i bananem.
Waffles with peanut butter, Nutella and banana.


sobota, 14 września 2013

490. Pankejki, takie jesienne.

Z okazji deszczu za oknem dziś pankejki typowo jesienne, ostatnie przed mamy wyjazdem.


Korzenno-gruszkowe pankejki z miodem.
Spicy pear pancakes with honey.


piątek, 13 września 2013

489. Owsianka.

Owsianka z kaszą manną, mlekiem w proszku, czekoladą, budyniem waniliowym i ciasteczkiem korzennym.
Oatmeal with semolina, milk powder, chocolate, vanilla pudding and spicy cookie.

czwartek, 12 września 2013

488. Gofry czekoladowo-cynamonowe.

Czekoladowo-cynamonowe, razowe gofry z serkiem śmietankowym i miodem.
Chocolate cinnamon whole wheat waffles with creamy cheese and a honey.


środa, 11 września 2013

487. Poza domem

Po mega udanym popołudniu, poza domem, przed pracą, jeszcze w ciemnościach i sfotografowane telefonem. :)


Mleczko sojowe i kanapki z chleba orkiszowego.
Soy milk and spelt bread sandwiches.

wtorek, 10 września 2013

poniedziałek, 9 września 2013

485. Owsianka jak szarlotka.

Owsianka z mlekiem sojowym, jabłkiem, cynamonem i rodzynkami.
Oatmeal with soy milk, an apple, a cinnamon and raisins.


niedziela, 8 września 2013

484. Dolomiti di Brenta.

Ostatnie 10 dni spędziłam w Alpach, dokładniej we włoskich Dolomitach, w małym Carisolo. W drodze powrotnej miałam dużo czasu na przemyślenia, co Wam tu napiszę, ale ciężko to wszystko ogarnąć... :)

Pierwsze dwa dni zeszły na lekkich wycieczkach po górach, udało nam się nawet lekko zagubić i ze szlaku zeszliśmy o 2 w nocy, na szczęście przezornie mając czołówki i tym sposobem spędziłam pierwsze godziny swoich urodzin na szlaku. Spotkaliśmy niespodziewanie byki, które spoglądały na nas dość złowrogo, ale udało się bez uszczerbku dotrzeć do domu..:) Zmęczenie skłoniło nas do zrobienia (mojego urodzinowego) dnia jedynym bez wędrówek po górach, była za to najlepsza w życiu pizza i niesamowity sorbet brzoskwiniowy.
Wiele rzeczy zadziwiło mnie w tym regionie- od całkiem małych jak choćby to, że nie odnajdziesz tam raczej kubka (w schronisku podali herbatę w miseczkach ;)), przez włoski sposób prowadzenia samochodu (zatrzymanie się nagle na drodze i rozmowa z kierowcą z przeciwległego pasa wcale nie jest dziwna...) aż po zapierające dech w piersi widoki. 



Najbardziej magiczne były dwa dni, kiedy o świcie wyruszyliśmy na szlak, aby przed południem dotrzeć do początku ośmiogodzinnej ferraty, przekroczyć tam kilka razy wysokość 3000 m n.p.m., pokonać lodowiec i dotrzeć do położonego wysoko w górach rewelacyjnego schroniska Alimonta, które słynie z najlepszej kuchni w regionie. Tam wieczór upłynął przy spaghetti, piwie i widoku gór przykrytych kołderką chmurek :) Następny dzień rozpoczęłam przepysznym, słodkim omletem, który możecie zobaczyć kilka postów niżej, aby wrócić na kolejną ferratę, która podobno pod względem widokowym jest najpiękniejszą ferratą Alp, a może i świata :) I rzeczywiście- nad głowami czyste niebo, pod stopami chmury. I ja w pożyczonym sprzęcie (w tym uprzęży od pensjoanrki ;)), zauroczona tym, co mogłam tam zobaczyć.











I dziś już śniadanie w domu:
Jajko na miękko, kanapki z kiełbasą, pomidorem, ogórkiem i włoskim serem.
Soft-boiled egg, bread with a sausage, a tomato, an cucumber and italian cheese.