W ten weekend zaliczyłam duuużo długich spacerów, przejażdżek i nawet jeden bieg..:)
Karmienie łazienkowskich wiewiórek <3
A z bardziej kulinarnych przygód, po domowych śniadaniach ruszaliśmy na całodzienne zwiedzanie
I zjedzenie niezliczonej ilości kanapek w ogóle nie przeszkadzało we wgryzaniu się w ciepłe, najlepsze chyba jakie jadłam pączki (mimo, że od długiego czasu się zarzekałam, że pączków to ja nie jadam ;))
Na obiad zjadłam chilli burgera, którego ciężko było ugryźć :)
w dodatku popijając go lemoniadą
W oczekiwaniu na sztukę, zajrzeliśmy nieplanowanie do jednej z wielu klimatycznych kawiarenek
gdzie uraczyłam się przepysznym ciastem marchewkowym
Jak szaleć, to szaleć :>
I na koniec ciekawe, lecz dość dziwne i niezbyt dobre kulinarne doświadczenie, czyli bubble tea ;)
Na kilka dni wróciłam do domu, a w czwartek znów wyruszam, tym razem trochę dalej i jeszcze bardziej aktywnie :)