środa, 1 kwietnia 2015

1041.-1047. Śniadanie w Vincent Cafe

Nie było mnie tu tydzień. W zasadzie, to dopiero dziś zorientowałam się, że tak długo, bo ostatnio dni mi lecą w zadziwiającym tempie, czekam tylko na święta i ten jeden nadprogramowy weekendowy dzień żeby odetchnąć.
Czwartek zaczęłam od badań, po których była okazja do samotnego śniadania na mieście, ale o tym za chwilę. Wieczorem International Meeting, o którym kiedyś już wspominałam, w piątek pożegnalne piwo, w sobotę wyjazd na Śląsk, powrót w niedzielę, w poniedziałek pieczenie pożegnalnych ciast. Wtorek był moim ostatnim dniem w poprzedniej pracy, a dzisiaj już po raz pierwszy przyszłam do nowej. Jak widzicie, bloga już nie dało się w to wszystko wcisnąć :)

Wracając do śniadania:
Jakiś czas temu we Wrocławiu przy ul. Oławskiej powstała nowa kawiarnia: Vincent Cafe. Przechodzimy tamtędy z S. dość często, kusiły nas francuskie bagietki i uroczy wystrój, ale w zasadzie dopiero w ostatnim miesiącu skusiły nas na tyle, żeby w końcu wejść i to wszystko sprawdzić :)


Oczywiście, jak na prawdziwych łasuchów przystało, skusiliśmy się najpierw na coś słodkiego, a wybór jest wielki, dodam, że wszystko prawdopodobnie wypiekane na miejscu. Razem z moim Ukochanym chyba zgodnie pokochaliśmy najbardziej pączka obsypanego płatkami migdałowymi, a wypełnionego konfiturą- jaką to zależy od dnia. Próbowaliśmy też brownie, ale nie był to typ taki jaki kochamy, czyli ciężki i wilgotny, był to raczej zwykły czekoladowy biszkopt. Niestety, nie zawsze jest pewność, że dostaniemy ulubione smakołyki, bo codziennie 'menu' nieco się zmienia.


Oprócz słodkości można się zaopatrzyć we wspomniane bagietki, zjeść śniadanie (tu wybór nie jest zbyt wielki), są też propozycje bardziej lunchowe, jak wrapy z kurczakiem i quiche.


Ja na śniadanie wybrałam naleśniki. Samo ciasto jest przepyszne, aksamitne i delikatne, do środka można wybrać konfiturę, która również jest bardzo dobra, ale innych dodatków dobrać nie można, co skutkuje tym, że naleśnik jest wybitnie słodki (w takim cukrowym stylu). Moją uwagę przykuła również bułeczko-muffinka kokosowo-czekoladowa, a ponieważ to jedno z moich ulubionych połączeń smakowych, postanowiłam zaszaleć i ją również spróbować... I od razu wskoczyła na pierwsze miejsce obok wspomnianego pączka dzięki niesamowitemu ciastu, miękkiemu, pełnemu aromatu czekolady i kokosa.




Piątkowe śniadanie to moja ulubiona owsianka, a przy okazji odkryliśmy masło orzechowe z dodatkiem orzechów pecan i syropu klonowego, które uważam teraz za najlepsze we wszechświecie... Niestety jest drogie (około 12 zł za słoik ~250g) i trudno dostępne (tylko w Marks&Spencer).
 Owsianka z masłem orzechowym i bananem.


Tosty z szynką, pomidorem i serem.

Śląsk: kanapki z dżemem i kakao.

Tosty francuskie z cukrem pudrem i miodelką.

Jajecznica.

5 komentarzy:

  1. ja też uwielbiam te masło orzechowe, trochę się od niego już uzależniłam xd ale fakt, cena w sumie skutecznie stopuje xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi nie smakuje. Ewelina zje całe ;)
      S.

      Usuń
  2. Owsianka+banan+masło orzechowe= <3
    Zapraszam:
    http://grapefruitjuicesour.blogspot.com
    :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie u mnie w M&S nie ma tego masła, płakać się chce... :'(

    OdpowiedzUsuń