niedziela, 8 września 2013

484. Dolomiti di Brenta.

Ostatnie 10 dni spędziłam w Alpach, dokładniej we włoskich Dolomitach, w małym Carisolo. W drodze powrotnej miałam dużo czasu na przemyślenia, co Wam tu napiszę, ale ciężko to wszystko ogarnąć... :)

Pierwsze dwa dni zeszły na lekkich wycieczkach po górach, udało nam się nawet lekko zagubić i ze szlaku zeszliśmy o 2 w nocy, na szczęście przezornie mając czołówki i tym sposobem spędziłam pierwsze godziny swoich urodzin na szlaku. Spotkaliśmy niespodziewanie byki, które spoglądały na nas dość złowrogo, ale udało się bez uszczerbku dotrzeć do domu..:) Zmęczenie skłoniło nas do zrobienia (mojego urodzinowego) dnia jedynym bez wędrówek po górach, była za to najlepsza w życiu pizza i niesamowity sorbet brzoskwiniowy.
Wiele rzeczy zadziwiło mnie w tym regionie- od całkiem małych jak choćby to, że nie odnajdziesz tam raczej kubka (w schronisku podali herbatę w miseczkach ;)), przez włoski sposób prowadzenia samochodu (zatrzymanie się nagle na drodze i rozmowa z kierowcą z przeciwległego pasa wcale nie jest dziwna...) aż po zapierające dech w piersi widoki. 



Najbardziej magiczne były dwa dni, kiedy o świcie wyruszyliśmy na szlak, aby przed południem dotrzeć do początku ośmiogodzinnej ferraty, przekroczyć tam kilka razy wysokość 3000 m n.p.m., pokonać lodowiec i dotrzeć do położonego wysoko w górach rewelacyjnego schroniska Alimonta, które słynie z najlepszej kuchni w regionie. Tam wieczór upłynął przy spaghetti, piwie i widoku gór przykrytych kołderką chmurek :) Następny dzień rozpoczęłam przepysznym, słodkim omletem, który możecie zobaczyć kilka postów niżej, aby wrócić na kolejną ferratę, która podobno pod względem widokowym jest najpiękniejszą ferratą Alp, a może i świata :) I rzeczywiście- nad głowami czyste niebo, pod stopami chmury. I ja w pożyczonym sprzęcie (w tym uprzęży od pensjoanrki ;)), zauroczona tym, co mogłam tam zobaczyć.











I dziś już śniadanie w domu:
Jajko na miękko, kanapki z kiełbasą, pomidorem, ogórkiem i włoskim serem.
Soft-boiled egg, bread with a sausage, a tomato, an cucumber and italian cheese.

10 komentarzy:

  1. Widoki zapierające dech w piersiach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jaki cudowny wyjazd :) zazdroszczę :)
    i bardzo się cieszę, że uprząż się przydała :)!

    OdpowiedzUsuń
  3. jak pięknie!
    widzę, że udany wyjazd :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam ! Ja na pewno nie odwazylabym sie tak wysoko wejść :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne zdjęcia, cudowne widoki, pyszne jedzenie. Widzę, że wyjazd w 100% udany:)

    OdpowiedzUsuń
  6. zazdroszczę wyjazdu, świetna fotorelacja :)
    +mam taką samą łyżeczkę :>

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo Ci zazdroszczę takiej wyprawy :)
    a śniadanko bardzo proste , ale da się nim nacieszyć oko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowna wycieczka i fantastyczne miejsce na spędzenie urodzin ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne , aktywne wakacje! sama bym się wybrała w taką podróż ;)
    fajne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń